MIKOŁAJ CHYLAK
Czy był to mój problem z porozumiewaniem się, czy też problem z językiem jako takim tego nie wiem. Z pewnością był jakiś kłopot, od którego zaczęło się malowanie. Dziecko, które nie mówi, myśli i chce coś powiedzieć, na coś wskazać. Na TO, na TO i na TO. W tamtym czasie po ulicach jeździły czołgi z polskimi żołnierzami, w kosmosie Rebelianci dokonywali ataku na Gwiazdę Śmierci, a w przedszkolu podawano jakąś obrzydliwą substancję mającą ochronić nas przed tajemniczą chmurą, którą przynosił wiatr wiejący ze wschodu. A w wannach ryby pływały, o czym śpiewał pewien piosenkarz. Pamiętam jak mój ojciec próbował je zabijać w łazience za pomocą ciężarka do ćwiczeń. Można opowiadać każdą z tych historii osobno, ale ja od zawsze miałem poczucie, że coś je ze sobą łączy. To związek między nimi wydawał mi się najciekawszy. Wskazywał na to co było i na to co dopiero nastąpi. Zarówno wtedy jak i dzisiaj próbuję oswoić to co może się wydarzyć. Oswoić poprzez znaki stawiane na kartce, płótnie czy w glinie. O dzieciństwie czasem mówi się, że to czas magiczny mając na myśli jakąś nieokreśloną bajkową sytuację. Jednak rzadko patrzy się na dziecko jak na szamana, który wykonuje czynności mające oswoić świat. Dziecko nie jest głupie, wie, że nie zależą od niego losy wojen, loty kosmiczne czy awarie elektrowni jądrowych. Wie, że bezpieczeństwo może być złudzeniem. Przynajmniej to, które wychowało się na filmach, w których mali aktorzy biegają po gruzach miasta (co z tego, że już odbudowanego?). Niewiele zmienia tu radość z tego, że po obiedzie będzie z kolegami rysować trasę „wyścigu pokoju" do gry w kapsle. Dziecko domyśla się, że obie te historie coś łączy. Coś czego powiedzieć nie umie.
Myślę o sztuce jako o możliwości i rytuale bardziej, niż jako o przedmiotach, dziełach. Przedmioty ciążą, trudno je zabrać w podróż, jeśli nadejdzie taka konieczność. Sportretowałem malarza jako włóczęgę, tragarza, jednak to co niesie to nie obrazy. Wyobrażam sobie, że niesie ze sobą pędzle, farby, przedmioty magiczne, pozwalające łączyć ze sobą światy.
Mikołaj Chylak – artysta wizualny. Prowadzi Pracownię Malarstwa i Rysunku na Wydziale Wzornictwa w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. W roku 2018 był stypendystą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W roku 2019 na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie obronił pracę doktorską „Atlas jako zbiór i podróż". Specjalizuje się w malarstwie, a także rysunku i sitodruku, tworzy wizualizacje do koncertów muzyki współczesnej oraz małe formy rzeźbiarskie. W latach 2012 – 2014 był współorganizatorem „Wolnych lotów", cyklicznych imprez umożliwiających współpracę artystów wizualnych oraz muzyków. Swoje prace oraz wizualizacje pokazywał m.in. w Biurze Wystaw, Galerii Kordegarda, Galerii Promocyjnej, Instytucie Polskim (w Berlinie i Lipsku), Filharmonii Podlaskiej, Filharmonii Szczecińskiej, Teatrze Nowym, Żydowskim Instytucie Historycznym, Muzeum Polin, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum im. Zofii i Wacława Nałkowskich, Sichuan Fine Arts Institute . Współtworzy galerię „Pracownia Wschodnia" na warszawskiej Pradze.
Uprawia malarstwo przedstawiające, które w autorskiej perspektywie bada europejski pomysł na cywilizację, jego niespójności, poetyckość, jak również tkwiącą w nim przemoc. Artystę inspirują prasowe zdjęcia, historia sztuki i kadry z filmów. Na ich podstawie buduje złożoną ikonografię swoich prac.
JĘDREK OWSIŃSKI
Liście mogą rosnąć niezależnie czy się martwimy. Trochę tak, jak rysunki.
Dorośli dyskutowali, myśmy rysowali. Dzieci rysują, dorośli dyskutują. Stan wojenny, Popiełuszko, będzie wojna atomowa, objawienia w Fatimie, Czarnobyl. Suchary za fotelem czekały na wojnę.
Na rysunkach u mnie pojawiały się drzewa i ptaki, u Mikołaja kosmici i ludzie w maskach. Dziecko rysuje, dziecko nie mówi. To, co w snach i na rysunkach, nie musi być logiczne – nie wszystkie części mózgu mówią tym samym językiem. Żyjesz, rysujesz, oswajasz. Dziecko myśli, że rozumie dorosły. Teraz myślę, że dorosły też nie rozumie. Może próbować zaopiekować się dzieckiem.
Raz ostatnio niosłem nastolatka przez las. Duże wychłodzone dziecko z brodą. Byłem dorosły. Więcej przeżył niż ja. Ja starałem się nie przeżywać. Trochę jak w historii o Świętym Krzysztofie – to dziecko dźwiga świat.
W dzieciństwie śniły mi się czyjeś sny o wojnie, o końcu świata – przekazane mi przez dorosłych, zamieszkały w mojej głowie. Na moich rysunkach były drzewa i ptaki. Przez lata skupiałem wzrok na drzewach i ptakach. Żyłem w czasach pokoju. Później śniła mi się bezkresna podróż z przesiadkami. Mogła być otwierającym się światem z którego znikała groza, ale też świadomością nietrwałości w której nie warto się przywiązywać. Czarnobyl to może nie elektrownia, ale po Ukraińsku piołun, przydrożna bylica. Ale to przecież imię apokaliptycznej gwiazdy, która spada z nieba.
Czuję że mieszkamy na brzegu, a to co dalej, jest tajemnicze. Dalej znaczenia się odwracają. Tajemnica może być życiodajna, tajemnica może być zabójcza. Można próbować trzymać się konkretu i dosłowności. Można próbować oswoić tajemnicę w sobie, podróżując przez tę dziwną przestrzeń na podobieństwo Stalkera.
To dziecko we mnie może rysować. Rysunek rośnie jak drzewo, przychodzi jak sen na jawie, oswaja świat. Jest jak oddychanie – skupienie na samym geście, na zostawianiu śladu, na naturze, która jest we mnie, która sama przemawia poprzez nieokiełznane tworzenie. Zaopiekować się dzieckiem to pozwolić na to. Zaopiekowanie się dzieckiem to próba zaopiekowania się światem.
Jędrek Owsiński – zajmuje się sztuką wizualną i biologią środowiskową. Uprawia malarstwo i rysunek. Prace graficzne wykonuje najczęściej w związku ze swoim zaangażowaniem w oddolne ruchy społeczne i ekologiczne. Zajmuje się też wizualizacjami powiązanymi z muzyką. Jako biolog specjalizował się w ekologii behawioralnej. Pracuje w szkole, organizuje wyjazdy do lasu nastawione na wieloaspektowe przeżywanie związków ze środowiskiem. W edukacji szuka związków z happeningiem. W swoim malarstwie podejmuje temat związków twórczości z naturą, oraz natury ludzkiej twórczości. Inspiruje się między innymi tradycjami ludowymi. Współtworzy galerię w „Pracowni Wschodniej". Swoje prace oraz wizualizacje pokazywał m.in. w Galerii Promocyjnej, Filharmonii Podlaskiej, Teatrze Nowym, Muzeum Polin, Domu Chemika w Puławach, i wielu miejscach, które nie są znanymi instytucjami sztuki.